Ciężkie dni za mną...dużo pracy..ale udało się znaleść czas na ulubiony squash...wyskakalam się i wybiegalam...no ale to było w poniedziałek...wtorek, środa, czwartek nie udało mi się skierować do fitness klubu....ale nie było tak zle...odsniezanie samochodu, a właściwie odkopywanie go spod hałdy śniegu i to mokrego ....to tez praca i wysiłek...a więc uznaje ze mini trening był.....a dziś odnalazłam drogę na trening i był tradycyjny trening. A więc sztangi , przysiady, a na koniec 30 min bieżni....było bardzo miło i zajęło mi to niemalże półtorej godziny...bosko.... ...hmm. Ale o dietę nie pytajcie ...bo przecież tłusty czwartek za nami......a wy ile grzechów ,,czytaj paczkow,, macie na sumieniu....