Jeszcze nie wybrano celu bloga.
Miasto:
Wiek: 54
Aktualna waga:62.00 kg
Wzrost: 169 cm
od 05.05.2012
Liczba treningów
- 0
Spalone kalorie
- 0
Zrzucone kilogramy
- 0
29.01.2013, godzina 23:04
Środa to najfajnieszy dzień tygodnia! Dlaczego? Dlatego, że o 19. zaczynam trening taneczny. Oczywiście salsa - super rytm, energia, intensywna praca bioder, masakra dla łydek etc... Jasne, jasne, niby tylko "wygibasy" ale jednak po półtorej godziny siódme poty na człowieka wstępują. Aeroby najpradziwsze pod słońcem! Przy tym relaks i dawka dobrego humoru gwarantowane. I LOVE IT!!!!!
Kiedyś pamiętam fajne zajęcia Salsa :-) na które swojego czasu był szał. Rzeczywiście można było zdrowo dostać w kość, a przede wszystkich poruszać "bioderkami" o co tak naprawdę wszystkim chodziło. Wspominam to z nostalgią.. Dzisiaj mamy Zumbę :-) w sumie odpowiednik, ale tak, jak wszystko "nowe" musi mieć swoją nazwę. Polecamy taniec - zawsze i wszędzie! Ale Slasa Uber Ales!!
ZUMBA jest rewelacyjna! Oczywiście to kwestia mody, a jak każda ma to do siebie, że przemija. Chociaż Beto Perez zrobił tu chyba prawdziwą rewolucję i pewnie prędko ze sceny nie zejdzie. Na emeryturze tez pewnie będzie wywijał:))) Dla mnie to nie jest jednak odpowiednik salsy - tutaj uczysz się konkretnej choreografii, nazw figur, kroków i to jest fajne bo czujesz, że się rozwijasz, wskakujesz na coraz wyższe poziomy. W końcu to taniec. No i ciężko efektywnie poćwiczyć kiedy przychodzisz po raz pierwszy na zajęcia. A Zumba... czysta energia i szał absolutnie dla każdego, w dodatku bez potrzeby jakiegokolwiek "intro". Polecam wszystkim, którzy potrzebują się wyszaleć i odreagować stresy po całym dniu!
Hmm, i właśnie zaczęłam się zastanawiać nad udziałem w jakichś tanecznych zajęciach grupowych. Sama mam tak, że nic mnie tak nie motywuje jak wysiłek zespołowy - jakoś trudniej wmówić sobie, że już-się-nie-da-ani-sekundy-dłużej-ćwiczyć!!! :D Nawet chętnie bym gdzieś poszła powytrząsać smalczyk - tylko jaki taniec? Salsa chyba nie dla mnie :) kiedyś chodziłam na taniec brzucha, ale był dość statyczny. Kilka razy za to byłam na ciekawych zajęciach sygnowanych przez firmę z łyżwą w logo - afrykańskie klimaty, szybko, intensywnie i wesoło. W sumie żałuję, że przestałam. Tak mnie natchnęłaś, że teraz będę kombinować, jak znaleźć czas na zajęcia :D
ale entuzjazm! :D Kurczę, fajnie tak :D Jak tak dalej pójdzie to będziesz musiała zmienić opis "O MNIE" na "a do tego motywację na poziomie 1000" :D BRAWOOOOO! :D
Z tym entuzjazmem to bym nie przesadzała. Zaczyna się pięknie, ale samym entuzjazmem nikt formy nie zbudował...
lila: ale to dobry start jest i na najtrudniejsze pierwsze kroki starczy. A potem to już widać efekty :D
28.01.2013, godzina 23:37
Dzisiaj o poranku była walka ze sztangą;) No dobra... póki co sam gryf;) na obciążenie przyjdzie czas. Ale i z nim lekko nie było, swoje skubany waży;) Poszły w ruch martwe ciągi;) A potem obowiązkowo kilka ćwiczeń na sfatygowany kręgosłup. No i brzuchy, w trzech seriach, po...ile się da! i skośne też były! Ot i co!
Widze, że z kręgosłupem nie jest tak źle, skoro zarzuciłaś Sobie sztangę i martwy ciąg - to chyba już wpływ ćwiczeń i "pamięć" mięśniowa Twojej przeszłości. Sam uwielbiam wolne ciężary i cały ten sprzęt który potrafi wyjątkowo dać w kość - core bag, kettle, trx :-) Dodałaś coś z izometrii do treningu - ćwiczenia w podporach? Bardzo fajnie wzmocnią odcinek dolny kręgosłupa, a przede wszystkich brzuch - wpływając na poprzeczny brzucha i wsparcie tłoczni brzusznej. Są przeochydne ale efektywne. No i efektowne :-) Pozdrawiam Cię udając się na rower - dzisiaj interwał :-)
Zdecydowanie wolne ciężary są lepsze według mnie niż maszyny. Przynajmniej na początek. Skutecznie wymuszają równowagę i uczą wyczucia sprzętu, maszynka jednak rozleniwia;)) Dodałam podpory... Brrrrr... Boczne to jeszcze jak cię mogę ale takie wahadło w podporze - masakra. No ale przynajmniej człowiek czuje, że ćwiczy!! Powodzenia na rowerze!
Albo zawyżacie poziom albo grzeszycie pisząc, że maszyna rozleniwia :-) Prośba do Witka o dodanie słownika do komentarzy albo zakładki do serwisu, core bag, izometria treningu, wsparci tłoczni brzusznej...? idę pobiegać, przynajmniej wymuszę utrzymanie równowagi :-)
sztanga, wpis, ćwiczenia... a na parapecie HOP....cola ;) No mam nadzieję, że potrzebujesz odrdzewić jakiś gwóźdź :D widzę, że dajesz czasu faktycznie. Byle tak dalej! POWODZENIA w ciągu dalszym!
DO BOJU, DO BOJU!!! Aż zazdroszczę mobilizacji, mnie odstrasza mróz za oknem, ale mam substytut w postaci codziennych długich spacerów z psem na świeżym powietrzu (no w miarę świeżym :))
Dzięki za wsparcie!!! Mobilizacja coraz większa:) Zauważyłam, że fajnie jest połączyć kilka rzeczy na raz, typu: ćwiczenia, dieta a do tego suplementacja np. wspomagająca spalanie tłuszczyku albo chociaż ograniczająca apetyt na słodycze - w moim przypadku to ważne;) i jeszcze wspomóc to masażem. Zaczęłam chodzić na zabiegi drenaż limfatyczny + ultradźwięki. Bardzo fajnie widać efekty już po trzecim razie! Polecam! Nie ma jak synergia...:)
Powodzenia na kocyku! WALCZ, bo walka to sens życia człowieka! Ot, co!
No dobrze. Widzę szaleństwo w oku. To dobry objaw :-) Jutro 8 rano widzimy sie :-) i ćwiczymy brzuchy. Look mojego Bloga at 8 am morning. Poranny trening z Lionfitness :-)
Już po 8-mej! Zaczynamy! :-)
21.01.2013, godzina 23:31
No tak... żeby doczekać się efektów treningu i diety potrzeba ze trzech miesięcy. To w sam raz żeby zdążyć przed wiosną. Niby nic za oknem jej nie zapowiada ale pewnie jak co roku mnie zaskoczy:) Obiecuję sobie po raz 555, że tym razem będzie inaczej! Przeczytałam o konkursie, może to mnie zmobilizuje??? Na dobry początek wzięłam się za dietę - dzisiaj była zupa z soczewicy, co prawda nie mojej roboty ale polecam, "Eat me" czy jakoś tak. Do tego sałatka z pomieszanych różnych sałat z dodatkiem tuńczyka, no i śniadanko też było OK - musli z jogurtem naturalnym. Na kolacje same owoce - ananas, mandarynka i kiwi. Jutro startuję z ćwiczeniami! Postanowiłam zafundować sobie poranny rozruch zaraz po wstaniu z łóżka i trening wieczorem, przynajmniej 3 razy w tygodniu. Na pewno aeroby ale i trochę stretchingu bo czuję, że się zasiedziałam okropnie. Będę wrzucac fotki, taki mam plan;) A i jeszcze jedno: startuję z poziomu 64 kg przy wzroście 168 cm. Niby dramatu nie ma ale tak z 5 przydałoby sie pożegnać...
Trzymam kciuki. Ja to marzę by zrzucić 10 :) Też postanowiłam, że "wiosenne porządki" z figurą zacznę wcześniej, żeby wiosnę już przywitać z mniejszym rozmiarem, a przynajmniej z lepszym samopoczuciem :) Czasu tylko jakby za mało w dobie, żeby się zająć tylko sobą w stu procentach i utrzymać systematyczność. Ale liczę, że teraz będzie inaczej. Ma być kompleksowo i bez oszukaństwa. Na początek bieganie - liczę, że coraz regularniej i coraz dalej :D Nigdy nie lubiłam, ale przy napiętym grafiku najłatwiej znaleźć czas na jogging - no i chyba relatywnie jest to najtańszy i najskuteczniejszy trening aerobowy. Dnia coraz więcej, mam nadzieję, że niebawem zrobi się też cieplej i asfalt będzie mój!!! Drugi element - dieta. Co jeść to wiem - gorzej u mnie z tym, jak to robić. Nie mogę przyzwyczaić się do śniadań, ale mam już dużą motywację do tego, by wreszcie zacząć. Może znasz jakieś dobre zastępstwo dla porannej kawy? Chcę spełnić swoje odwieczne marzenie by w wakacje wskoczyć w szorty :D Zatem do dzieła - będę Cię obserwować bacznie :P
Oj tak... czas nie jest sprzymierzeńcem osób pracujących;) W teorii niby wszystko wiadomo - jakie ćwiczenia i co jeść ale jak przychodzi do praktyki to zostaje poranna kawa wypita w biegu i wyrzuty sumienia, że znów trening przepadł. Znam to aż za dobrze. Ale nic to! Z każdym dniem powinno być już łatwiej. A czas na szorty jest coraz bliżej. I to naprawdę najlepszy moment żeby się do niego przygotować. Mnie jest zawsze najtrudniej zacząć, jak zobaczę pierwsze, chociaż najmniejsze efekty to już się dalej nakręcam sama. A co do kawy... Może nie tyle ją czymś zastąpić, co na początek chociaż uzupełnić?;) Jakbyś dodała miseczkę musli z jogurtem naturalnym, albo chociaż banana to już by było coś. Zamiast kawy rano dobra jest woda (ciepła) z cytryną i miodem. Kwestia przyzwyczajenia, ale fajnie orzeźwia. Obserwuj, obserwuj, wtedy motywacja rośnie;) Dzisiaj środa, a więc u mnie SALSA :)) najfajniejsza z fajnych!
No to dajemy czadu! Wpadłaś w dobre ręce. Może nawet najlepsze :-) Motywacji nie zabraknie - to juz po naszej stronie:-) Podstawa: determinacja, systematyczność. Wszystko przyjdzie samo. Jak po ćwiczeniach?
No właśnie, systematyczność... to największy problem. Czasem jestem tak zmęczona po całym dniu pracy i wszystkich domowych obowiązkach, że padam krzyżem na łóżko. Jak tu się zmobilizować?? Dzisiaj udało mi się rano poćwiczyć, zrobiłam serię brzuszków, trochę rozciągania i kilka ćwiczeń na kręgosłup (mam problemy z odcinkiem lędźwiowym i szyjnym). Postaram się wrzucić kilka zdjęć;) Może poranny trening będzie bardziej wykonalny niż wieczorny w moim przypadku. Czy jest jakaś różnica w efektywności rano vs. wieczór?
Obiecanki cacanki a szatanowi radość. Obiecywanie sobie po raz 555 nic nie daje. Dopiero liczba 666 jest natchnieniem dla duszy i ciała. Ale mimo to 3mam kciuki! Polecam dietę bezglutenową - ostatni wynalazek moich idolek - Miley Cyrus i Lady Gagi - podobno już widać pierwsze efekty, choć ja zatrzymałam się na tym obrazku: http://www.kotek.pl/kotek/1,87050,12530175,Lady_Gaga_przytyla_12_kilogramow__ZOBACZ_NAJNOWSZE.html A jeśli nie masz ochoty na rezygnację z mąki, makaronów i jedzenie sushi bez sosu sojowego (sic!), to trzymaj się po prostu swojej diety! GOOD LUCK AND WIN THIS CONTEST! :D
Na każdego inne natchnienie działa;) ja już też w obietnice nie wierzę, tyle razy je sobie składałam...Po prostu muszę zacząć i to jak najszybciej, bez deklaracji. A jak już zacznę to się sama nakręcam. Zwłaszcza jak widać efekty. A co to za dieta ta bezglutenowa? Możesz coś więcej napisać? Trzeba tylko nie jeść rzeczy zawierających gluten czy jest coś specjalnego? Słabe jest to, że mało które produkty w sklepie mają oznaczenia. O restauracjach nie wspomnę. No a taki gluten to chyba może być nieźle ukryty... podstępnie...np. w sosach, przyprawach itp;))
Dwierybki: tylko nie zaczynaj "od jutra", bo to takie nasze polsko-hiszpańskie "maniana". Zaczynaj od dziś - idź na bieganie albo lepienie bałwana (wiesz ile taka kula-głowa bałwana waży?! wohooo!). A co do diety bezglutenowej, są jakiś spisy firm to robiących, ale mało tego faktycznie. I oznaczenia są do bani bo albo jest znak przekreślonego kłosa albo napis albo nic. I pułapka dla nas: można jeść niektóre słodycze np. snikersa. W restauracjach zostaniesz potraktowana jako "wredna baba, wysłannica Gessler, albo inne piekielne nasienie", ale nic to! Po prostu gotuj sama. najpierw jednak zaoszczędź małą fortunę (wygraj w totka na przykład) bo dieta droga. Taki makaron dla bezglutenowców jest jakoś 2 razy droższy niż normalny. No i ukrytych glutenów jest od groma. Ech, podłe życie. Ale jak już się przyzwyczaisz to efekty będą. Zajrzyj na stronę STOWARZYSZENIE OSÓB Z CELIAKIĄ I NA DIECIE BEZGLUTENOWEJ - tak jest najwięcej info.
No przecież ja już zaczęłam! Jest walka, ponad tydzień! i efekty widać i ogólnie motywacja urosła:) i nadal rośnie;)) Dzięki za info o bezglutenowcach, poczytam sobie, bo mało wiem póki co, a to chyba jakaś dyskryminowana grupa jest z tego co piszesz? Słabe to... pewnie jest mnóstwo ludzi, którzy naprawdę nie mogą jeść glutenu, a żywić jakoś się muszą.
okropnie dyskryminowana grupa! Diabetycy z ich unikaniem cukru mają po prostu życie-marzenie. Każdy ich rozumie, współczuje, oznaczenia to tu to tam... phi. A uczuleni na gluten albo osoby z celiakią albo na diecie (bo zdrowa ona i efekty przynosi) to nic: ani oznaczeń z prawdziwego znaczenia, ani info w necie (mało stron), a jak coś się w mediach pojawi to z przekłamaniami. czy w ogóle nieprzydatne (chorzy więcej wiedzą niż "pan z tv"). My możemy sobie zrobić te dietę tak "mniej więcej" np. odstawiając mąki i makarony, a sos sojowy używać (właśnie w nim jest ten "ukryty gluten"). Ale oni nie mogą NIC, ZERO, NULL?! A co najgorsze, nawet w składzie produktu może nie być glutenu ale np. jakaś skrobia. I weź tu zgaduj zgadula czy ten gluten jest (jeśli jest skrobia to na z dużym prawdopodobieństwem gluten też!). Jak mawia moja idolka idolek DODA Królowa: MA SA KRA!
Widzę, że temat zszedł na diety a ja chciałam podpytać jak Ci idzie motywowanie się do ćwiczeń? Ja przestawiłam się z joggingu na zewnątrz do bieżni na siłowni. Wcześniej trening biegowy zajmował max godzinę a teraz muszę dojechać na siłownię, przebrać się, poczekać na bieżnie, potem jeszcze grzech nie skorzystać z urządzeń na różne partie mięśni i prysznic. Jak wracam do domu okazuje się że uciekło mi 2,30h. Wyjście z domu zanim zacznę ćwiczyć to największe wyzwanie. Co Ty robisz, żeby się zmotywować?
Wiem o co chodzi:) Dla mnie motywacja była zawsze największym wyzwaniem. Ale mam już na siebie skuteczny sposób. Używam podstępu. Mam karnet w klubie sieciowym, wybrałam w grafiku wszystkie zajęcia taneczne, a te kocham całym sercem więc motywować się nie muszę;) A jak sama napisałaś jak już się jest w klubie to żal nie skorzystać z innych jego dobrodziejstw;) Tym sposobem wskakuję jeszcze na bieżnię i stepperek;) No bo samym tańcem to nie za wiele mogę zdziałać. I podstęp działa;) czasami trzeba siebie samą przechytrzyć;))
Na FB chodzi taki obrazek, pada - nie ćwiczę, za ciepło nie ćwiczę, za zimno nie ćwiczę itd. i uwierz za każdym razem muszę się oszukiwać, przechytrzać i wyznaczać cele. Ale jak zrzucę jeszcze 3 kg, to robię sobie weekend wolny, no fitness no running, tylko te 3 kg...A za Ciebie dwierybki trzymam kciuki w wytrwałości w diecie i tańcu. Może półmaraton w marcu?
dwierybki: a czym się różni taki stepper od spaceru? Lepiej zachrzaniać w dusznej siłowni czy przejść się po parku marszem?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie "co lepiej". A na czym ci zależy? Spacer jest zawsze super. Zwłaszcza jest dobrą alternatywą dla siedzenia w domu;))) Osobiście traktuję go tylko jako rekreację. Na stepperze możesz zapodać sobie prawdziwy trening, kontrolować intensywność ćwiczeń, czas i swoje tętno. Jeśli zależy ci na konkretnych efektach, przykładowo na redukcji tkanki tłuszczowej - te parametry będą bardzo ważne. A tak BTW, siłownia nie musi być duszna;)
@Paula: lekko nie jest ale walczyć trzeba:) bo frajda jest wielka jak się kolejny raz uda. Zawsze w chwilach zwątpienia przypominam sobie ten błogi stan zaraz po treningu. Mieszanka satysfakcji, dobrego zmęczenia, zastrzyku energii, humoru i adrenaliny. Tak wiem, endorfiny swoje robią;) Tak czy siak czuje wtedy, że mogę góry przenosić. Czyli wniosek jest jeden - trzeba użyć wyobraźni i motywacja gotowa;))
Nice post for me
04.06.2012, godzina 15:08
Dzień pierwszy nie jest niestety pierwszym dniem wykupionego abonamentu... Od tej radosnej chwili minęły już prawie dwa tygodnie, podczas których nie wykonałam ani jednego ćwiczenia (sic!!) Ale to właśnie dzisiaj powiedziałam sobie DOŚĆ! I to się przeciez liczy. Dlatego dla mnie dziś jest początek :) STARTUJĘ! Na początek pożegnałam się z drożdżówką, która śmieje się do mnie złośliwie z biurka... Powędrowała do koleżanki. Zeszła mi z pola widzenia. Na lanczyk była lekka zupka dyniowa. Pojęcia nie mam ile liczy sobie kalorii ale na pewno nie za wiele bo juz zaczynam być głodna... Wytrwam do 17, mam jeszcze rezerwowe jabłko :) A wieczorem - pierwszy trening na dobry początek. Obiecałam sobie codzienna relację, może to mnie zmobilizuje?
Fundusze Europejskie dla rozwoju regionu łódzkiego
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego